Nie wiem dlaczego, ale zrobiono bardzo niewiele filmów o I wojnie światowej. Oczywiście druga wojna światowa pochłonęła więcej istnień ludzkich, była bardziej okrutna, bardziej globalna. Mimo to chciałbym zobaczyć więcej filmów, zwłaszcza z prawdziwych wydarzeń, takich jak „1917”.
Szczegóły dotyczące filmu
Świetnie sfilmowany, nie boję się tego słowa, obrazu, którego historię opowiedział dziadek reżysera i stał się podstawą scenariusza. Nakręcony bez zauważalnego sklejania, w jednej ciągłej klatce, co jest bardzo urzekające, sprawia, że ani na sekundę nie odrywasz się od oglądania. Jestem więcej niż pewien, że ten film otrzyma Oscara za najlepsze zdjęcia. Ale nie o to chodzi. W końcu sama historia jest fascynująca, z wielkim zainteresowaniem zanurzasz się w tych fatalnych chwilach, które spadły na barki dwóch żołnierzy. A później już wczuwasz się w głównego bohatera, który zostaje sam, traci partnera, dla którego, można powiedzieć, przeprowadził tak trudną operację.
Oczywiście gdzieś zastosowano grafikę komputerową, ale nie ma jej tak dużo, nie psuje to percepcji podczas oglądania, ale wykonano też sporo pracy fizycznej, jak kopanie rowów, układanie drutu kolczastego, „jeże”, zniszczone domy i jak. To tak, jakbyś sam stał się świadkiem tego wydarzenia, towarzysząc dwóm bohaterom obrazu do samego końca.
„1917” - kasy biletowe dramatu wojennego
Zakończenie filmu jest bardzo dramatyczne, z przykrymi scenami obrażeń żołnierzy brytyjskiej armii. Zresztą, nawet gdy główny bohater traci partnera i informuje o tym swojego brata, istnieje wrażenie, że jego poświęcenie nie poszło na marne, gdyż uratowano ponad półtora tysiąca żołnierzy.
Autor: Valerik Prikolistov