Ten film zdobył cztery Oscary z sześciu możliwych. Osobiście uważam, że „Pasożyci” nie zasłużyli na tyle nagród, zwłaszcza tak znaczących. Pozwólcie, że wyjaśnię, dlaczego: w tym roku do tytułów „Najlepszego Reżysera” i „Najlepszego Filmu” zgłoszono wiele wartościowych prac. Jeśli jednak zgodzić się można z jedną nagrodą za „najlepszy film”, zgrzytając zębami, to po co i w ogóle za co przyznano „najlepszego reżysera”, nie rozumiem.
Nie ma sensu rozmawiać o innych filmach, więc opowiem wam trochę o filmie koreańskim. Oczywiście, jak w każdym filmie orientalnym, spodziewasz się niespodzianek (czy to chińskiego, japońskiego, czy południowokoreańskiego). Wszystko zaczęło się dla zdrowia, a skończyło na pokoju, jak mówią. Ciekawa komedia humorystyczna przerodziła się w czarną komedię z elementami dramatu.
W ogóle nie rozumiem tego ruchu. Co dokładnie chciał powiedzieć reżyser, jaka jest główna idea filmu w końcu? Tak, w Korei Południowej istnieją poważne problemy społeczne, takie jak nierówności, trudności w znalezieniu pracy i ogólnie w realizacji siebie w przyszłości po ukończeniu studiów. W końcu ten kraj zajmuje pierwsze miejsce na świecie pod względem popełnienia samobójstw.
Nadal nie rozumiem zamieszania na końcu filmu, trochę jak w stylu Tarantino. Ale jeśli oglądam obrazy Quentina, to rozumiem cały jego przekaz, bo przez cały czas oglądania jest on jakoś uzasadniony. Tutaj oczywiście wygląda to na łatwe, z dużym zainteresowaniem. Ale sam finał nie pozostawił żadnych emocji, po których myślałem o czymś, albo coś utkwiło mi w pamięci. Czy posunięcie reżysera było uzasadnione? Dla mnie nie, ale to czysto subiektywna opinia. Jednocześnie film jest bardzo imponujący, urzekający, ale po ukończeniu jest pustka. Praca ta należy do kategorii: „kino kiedyś aktualne”.
Autor: Valerik Prikolistov